Urabiałam się po łokcie, żeby wyżywić męża i dorosłych synów. Żerowali na mnie jak hieny i czyścili mi konto z wypłaty

Każdego ranka wstawałam przed świtem, by zrobić śniadanie, ogarnąć dom i biec do pracy. Gdy wracałam, czekały na mnie góry naczyń i sterty prania. Mój mąż i synowie zdawali się nie zauważać, ile poświęcam. Z czasem zaczęłam zauważać coś niepokojącego…

Kiedy odkryłam, że znikają pieniądze z mojego konta, w pierwszej chwili pomyślałam, że to pomyłka. Ale prawda była dużo bardziej bolesna. Czy mogłam się na to zgodzić?

Wieczna służąca we własnym domu

Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Wstawałam o 5 rano, by przygotować śniadanie dla męża i dwóch dorosłych synów, którzy wciąż mieszkali z nami. Po pracy nie miałam chwili wytchnienia – czekały na mnie sterty prania, góry naczyń i niekończąca się lista obowiązków. A oni? Nic. Ani razu nie usłyszałam słowa „dziękuję”.

Mąż powtarzał, że to „naturalna rola kobiety”. Synowie patrzyli na mnie, jakbym była ich osobistą służącą. Mimo to zaciskałam zęby, licząc, że w końcu to się zmieni. Jednak zamiast wdzięczności, spotykałam się z coraz większym wyzyskiem.

Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak

Pewnego dnia zauważyłam, że zniknęło 500 zł z mojego konta. Pomyślałam, że może to jakaś pomyłka w banku. Ale gdy sytuacja powtórzyła się miesiąc później, zaczęłam się martwić.

Podzieliłam się swoimi obawami z mężem. Machnął ręką, twierdząc, że pewnie coś źle policzyłam. Ale intuicja podpowiadała mi coś innego. Postanowiłam działać.

Zasadzka na hieny

Kolejnego miesiąca wypłaciłam całą pensję w gotówce i ukryłam ją w domu. Na koncie zostawiłam tylko kilkadziesiąt złotych. Chciałam sprawdzić, kto tak naprawdę grzebie w moich finansach.

Gdy tydzień później zauważyłam próby przelewów z mojego konta, byłam w szoku. Okazało się, że ktoś znał mój PIN do karty i bez skrupułów czyścił mi konto.

Konfrontacja przy obiedzie

Zebrałam całą rodzinę przy stole i rzuciłam na blat wyciągi z konta. „Kto z was to robi?” – zapytałam ostro. Mąż wzruszył ramionami, ale jeden z synów zbladł. Po chwili wybuchła awantura. Drugi syn próbował go kryć, ale prawda wyszła na jaw.

Okazało się, że obaj dorabiali sobie na moich pieniądzach – jeden na „imprezy”, drugi na „rzeczy do samochodu”. Co więcej, mój mąż o wszystkim wiedział i udawał, że nic się nie dzieje.

Ostatnia kropla

To był dla mnie cios. Po latach poświęceń i pracy na rzecz tej rodziny zostałam sprowadzona do roli bankomatu. Spakowałam się tego samego wieczoru i wyprowadziłam do siostry.

Miesiąc później dostałam wiadomość od synów. Przepraszali i prosili, żebym wróciła. Obiecali zmienić swoje zachowanie. A mąż? Nie odezwał się ani słowem.

Co sądzisz o tej historii? Jakbyście postąpili na moim miejscu? Wybaczylibyście czy zerwalibyście kontakt? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!