Byłem tylko brudnym zawiniątkiem na schodach kościoła. Kiedy dowiedziałem się prawdy o matce, poczułem, że straciłem wszystko…

Zawsze wiedziałem, że zostałem adoptowany. Moi rodzice nigdy nie ukrywali przede mną, że nie są moimi biologicznymi opiekunami. Z miłością opowiadali, jak zaadoptowali mnie, gdy miałem zaledwie roczek. Dali mi ciepło, bezpieczeństwo i miłość, których nigdy wcześniej nie zaznałem. Jednak nigdy nie znałem szczegółów dotyczących moich biologicznych rodziców – aż do momentu, gdy postanowiłem je odkryć.

Prawda, którą odkryłem, była o wiele bardziej bolesna, niż mógłbym sobie wyobrazić. Nie spodziewałem się, że historia mojego wczesnego życia miała tak tragiczny i smutny początek.

Odkrycie przeszłości

Miałem 25 lat, kiedy postanowiłem zgłębić swoje korzenie. Po długich poszukiwaniach i kilku rozmowach z dawnymi sąsiadami, znalazłem kobietę, która znała moją biologiczną matkę. Spotkałem się z nią z nadzieją, że może powie mi coś dobrego – cokolwiek, co wytłumaczyłoby, dlaczego zostałem oddany. To, co usłyszałem, przeszło moje najgorsze oczekiwania.

Kobieta opowiedziała mi, że moja biologiczna matka była osobą bezrobotną, która każdego dnia zabierała mnie – wtedy jeszcze kilkumiesięczne niemowlę – pod kościół. Owijała mnie w brudny kocyk, kładła na schodach i pozwalała mi płakać, aż ludzie zaczynali wrzucać pieniądze. Wzruszeni moim płaczem, myśleli, że pomagają biednej matce z dzieckiem, ale prawda była inna.

Matka celowo zostawiała mnie w złych warunkach, by wywołać litość u przechodniów. Zarabiała na moim płaczu. Gdy zmarznięty i głodny krzyczałem, ona siedziała z wyciągniętą ręką, czekając, aż ludzie rzucą więcej monet. Robiła to każdego dnia, a ja byłem jej „narzędziem pracy”, z którego czerpała korzyści.

Oddany jak niepotrzebny przedmiot

Kiedy usłyszałem tę historię, serce mi pękło. Zrozumiałem, że nigdy nie byłem dla niej dzieckiem. Byłem tylko środkiem do celu. Gdy przestałem być użyteczny – gdy przestałem płakać na zawołanie – matka postanowiła się mnie pozbyć. Oddała mnie do ośrodka adopcyjnego, jakby oddawała niepotrzebny przedmiot. Wtedy, mając niespełna roczek, trafiłem do nowych, kochających rodziców.

Ale myśl o tym, jak przez pierwsze miesiące mojego życia byłem wykorzystywany do żebrania, nie dawała mi spokoju. Jak ktoś mógł tak postępować? Czy naprawdę nie było innej drogi?

Konfrontacja z przeszłością

Chociaż nigdy nie spotkałem mojej biologicznej matki osobiście, przez jakiś czas miałem ochotę to zrobić. Chciałem spojrzeć jej w oczy i zapytać, dlaczego. Ale wiedziałem, że odpowiedzi, które mogłaby mi dać, nie byłyby satysfakcjonujące. Zrozumiałem, że nie potrzebuję jej wyjaśnień – potrzebowałem pogodzić się z faktem, że byłem wykorzystywany. Moje życie miało trudny początek, ale dzięki moim adoptowanym rodzicom udało mi się wyrwać z tej historii pełnej bólu i oszustwa.

Co byście zrobili?

Jak sądzicie, czy warto było szukać prawdy, nawet jeśli okazała się tak bolesna? Czy na moim miejscu próbowalibyście znaleźć swoją biologiczną matkę, by z nią porozmawiać? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!