Ty idź na górę , a ja i mój mąż będziemy na dole. Małżeństwo myślało, że może mi mówić co mam robić, ale nie wiedzieli z kim mają do czynienia
Wyjazd nad morze to było coś, o czym marzyłam przez wiele miesięcy. Odkładałam pieniądze, oszczędzałam każdą złotówkę, tylko po to, żeby móc odpocząć nad brzegiem morza. Codzienność była przytłaczająca, a ja potrzebowałam ucieczki. Zdecydowałam się na podróż pociągiem. Prawda była taka, że nigdy nie byłam pewna swoich umiejętności za kółkiem, więc podróżowanie samochodem na tak długi dystans nie wchodziło w grę.
Gdy dotarłam na dworzec, pierwsze zderzenie z rzeczywistością uderzyło mnie w twarz – nie było już miejsc na dolnych kuszetkach. To mnie zdenerwowało. Naprawdę nie wyobrażałam sobie leżenia na górze, gdzie trudno było obserwować krajobrazy i wyciągnąć nogi bez przeszkadzania innym pasażerom. Kasjer poinformował mnie, że mogę wrócić następnego dnia, kiedy być może będą dostępne miejsca na dole. Zrobiłam to. Udało się! Miałam swój wymarzony bilet.
Nadszedł dzień wyjazdu. Spakowana i gotowa, weszłam do pociągu, ciesząc się, że będę mogła spędzić długą podróż w spokoju, podziwiając widoki. Znalazłam swoje miejsce – na dole, dokładnie tak, jak chciałam. Na początku byłam sama w przedziale, więc już wyobrażałam sobie spokojny wieczór z książką i herbatą. Jednak, jak to często bywa, los lubi płatać figle.
Kilka minut po moim wejściu do przedziału drzwi otworzyły się i do środka weszła para z małym dzieckiem. Zrozumiałam, że podróż nie będzie taka, jaką sobie wyobrażałam. Wkrótce okazało się, że to, co nadejdzie, nie będzie miało nic wspólnego z cichym rodzinnym wyjazdem tej trójki.
Kobieta, z wyraźnym zamiarem, spojrzała na mnie i powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu:
– Ty idź na górę, a ja i mój mąż będziemy na dole.
Zamarłam. Czy to jakiś żart? Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, próbując zrozumieć, czy dobrze usłyszałam. Zamiast zapytać uprzejmie, czy mogłabym ewentualnie zamienić się miejscem, ona po prostu postawiła mi ultimatum. W głowie przetoczyła mi się lawina myśli – co robić? Ustąpić? Ale dlaczego miałabym ustąpić? Kupiłam to miejsce, bo zależało mi na tym, żeby mieć wygodę.
Spojrzałam jej prosto w oczy i odpowiedziałam stanowczo:
– Nie, nie zamierzam się zamieniać. To moje miejsce.
Zaskoczenie na jej twarzy mówiło samo za siebie. Zamiast przeprosić lub zaproponować inne rozwiązanie, ona i jej mąż zaczęli mnie przekonywać, że z dzieckiem będzie im wygodniej na dole, a ja mogłabym przecież przenieść się na górę. Ich argumenty nie miały jednak sensu. Co to znaczy, że będzie im wygodniej? Czy to ja jestem odpowiedzialna za ich wygodę, za ich planowanie? Mogli przecież zarezerwować miejsca z wyprzedzeniem, tak jak ja.
Atmosfera w przedziale zgęstniała. Mężczyzna również się odezwał, mówiąc, że to „dla dobra dziecka”. Jakby próbowali apelować do mojej moralności, zastraszyć mnie odpowiedzialnością za ich sytuację. Ale to był ich problem, nie mój.
– Kupiłam to miejsce na dole, bo chciałam wygodnie podróżować – odpowiedziałam bez cienia wahania. – Jeśli wam to nie odpowiada, możecie poszukać innych pasażerów do zamiany.
Nie spodziewali się takiej odpowiedzi. Zamiast tego liczyli na to, że ich „prośba” (a w rzeczywistości żądanie) przejdzie bez oporu. Kobieta zaczęła podnosić głos, mówiąc, że jestem bez serca, że nie mam zrozumienia dla młodej rodziny. Ale to była ich sprawa, nie moja. W międzyczasie zaczęli wyciągać walizki, jakby moje zdanie nie miało żadnego znaczenia. Byłam jednak gotowa na wszystko. Kiedy usłyszałam pierwszą kąśliwą uwagę, powiedziałam:
– Jeśli nie przestaniecie, zgłoszę to obsłudze. Mam pełne prawo do tego miejsca.
Na te słowa zmienili ton. Zrozumieli, że nie dadzą rady mnie zmanipulować, więc usiedli po drugiej stronie przedziału, milczący i wyraźnie niezadowoleni. Dziecko kręciło się i jęczało, a ja mogłam wreszcie odetchnąć, choć napięcie w powietrzu było wyczuwalne przez całą podróż.
Z tej sytuacji wyniosłam ważną lekcję. W życiu nie zawsze warto ustępować. Czasem trzeba pokazać, że zna się swoje prawa i nie dać się zmanipulować przez ludzi, którzy próbują wykorzystać nasze uprzejme podejście.
Nie zawsze warto być miłym. Kiedy ktoś zachowuje się bezczelnie, najlepiej odpowiedzieć mu tym samym.